uniemożliwiały wykonanie tak fantastycznego planu. Człek pojedyńczy miał tu więcej nadziei powodzenia, niż cała horda Beduinów. To też Mohammed Emin zgodził się wkońcu na mój projekt wykonania we trzech tylko tego przedsięwzięcia. Tymi trzema byli: on, Halef i ja.
Oczywiście, potrzeba było dużego nakładu wymowy, aby sir Dawidowi, który aż nazbyt chętnie przyłączyłby się był do nas, wyjaśnić, że ze swoją zupełną nieznajomością języka i niezdolnością przystosowania się przyniósłby nam więcej szkody niż pożytku.
Wkońcu jednak zdecydował się pozostać przy Haddedihnach i tam czekać naszego powrotu. Tam mógł też posługiwać się rannym Grekiem Aleksandrem Kolletis, jako tłumaczem i grzebać za swoimi fowling-bulls. Haddedihnowie obiecali mu pokazać tyle ruin, ile tylko zechce. Do Mossul nie towarzyszył mi także, gdyż mu to odradziłem. Nie mógł mi tam na nic się przydać, a cel, który go tam prowadził, t.j. szukanie opieki u tamtejszego konsula angielskiego przestał teraz istnieć; narazie wystarczała mu zupełnie opieka Haddedihnów.
Zatarg ich z nieprzyjaciółmi był ostatecznie załatwiony. Wszystkie trzy szczepy poddały się i musiały zwycięzcom zostawić zakładników. Dzięki temu mógł Mohammed Emin swoich opuścić. Oczywiście, nie pojechał ze mną razem do Mossul, gdyż znalazłby się tam w nadzwyczajnem niebezpieczeństwie; umówiliśmy się natomiast, że zjedziemy się w ruinach Khorsabat, w starem assyryjskiem Saraghum. Pojechaliśmy więc razem tylko do Wadi Murr, Ain el Khalkhan i el Kasr. Tam jednak rozłączyliśmy się. Ja i Halef udaliśmy się do Mossul, szejk zaś przeprawił się na łodzi przez Tygrys, aby po drugiej stronie rzeki, wzdłuż Dżebel Maklub podążyć na miejsce umówionej schadzki.
Czego jednak ja sam chciałem w Mossul? Czy może szukać opieki u zastępcy Anglji? Ani mi to przez myśl nie przeszło. Byłem taksamo pewnym bezpieczeństwa bez tego jak z tem. Baszę musiałem jednak wyszukać; to było rzeczą nieodzowną. Chciałem się mianowicie zaopatrzyć we wszystko, coby tylko mogło być korzystnem dla naszego przedsięwzięcia.
W Mossul panował straszliwy upał. Termometr wskazywał 116 stopni Fahrenheita w cieniu, o ile znajdo-
Strona:Karol May - Przez pustynię tom 2.djvu/146
Ta strona została skorygowana.