Strona:Karol May - Przez pustynię tom 2.djvu/175

Ta strona została skorygowana.

Buluk emini był widocznie oryginałem. Siedział nie na koniu, lecz na ośle i miał zawieszony na rzemieniu na szyi olbrzymi kałamarz: widomy znak jego godności. W turbanie jego tkwiło kilka tuzinów piór do pisania. Był to mały gruby człowieczek z twarzą, której brak było nosa. Tem większy za to był wąs jego, zwisający mu z górnej wargi. Jego policzki były niemal granatowe i takie mięsiste, że zdawało się, jakgdyby im skóra ledwie wystarczała. Otwory na oczy miał tylko takie, jakich koniecznie potrzeba, aby przez nie dopuścić jakiś mały promień światła do mózgu.
Dałem Halefowi flaszkę raki i kazałem mu nią powitać tych dzielnych bohaterów. Wyszedł do nich, a ja ustawiłem się tak, żeby móc obserwować to, co zajdzie.
— Sabahiniz chajir — dzień dobry wam, dzielni wojownicy. Witajcie!
— Sabahiniz chajir — dzień dobry — odpowiedzieli wszyscy naraz.
— Przybyliście, aby towarzyszyć w podróży sławnemu Kara ben Nemzi.
— Basza przysyła nas w tym celu.
— Muszę wam więc oznajmić, że moje imię jest hadżi agha Halef Omar ben hadżi Abul Abbas Ibn hadżi Dawud al Gossarah. Jestem w podróży marszałkiem i aghą tego, któremu macie towarzyszyć, winniście więc posłuszeństwo moim zarządzeniom. Jak brzmi rozkaz, dany wam przez baszę?
Buluk emini odpowiedział cienkim i tak brzmiącym falsetem, że wydawało się, iż słychać głos trąbki.
— Jestem buluk emini padyszacha — oby mu Allah błogosławił — i nazywam się Ifra. Zapamiętaj sobie to imię. Basza, którego sługą jestem najwierniejszym, dał mi ten kałamarz i te pióra wraz z wielką ilością papieru, ażebym zapisał wszystko, co się tylko wydarzy nam i wam.

— Milcz, eszekun-atli[1] — przerwał mu onbaszi, gładząc swą ogromną brodę. — Ktoś ty, nasz dowódzca? Ty karle, ty, panie kałamarza i gęsi, od których pochodzą twoje pióra. Tem jesteś, więcej niczem.

  1. Jeździec na ośle.