w ruinach Kara Tapeh. Minęło wiele tygodni, zanim się podnieść zdołałem, a włos mój pobielał w godzinie śmierci moich najbliższych. Ciało moje żyło znowu, ale dusza moja była martwa. Przepadło gdzieś serce moje, a na jego miejscu puka i bije imię Omar Amed. Tak nazywał się ów milazim. Obecnie jest miralajem.
Opowiadał to jednostajnym, obojętnym tonem, który jednak bardziej mnie porywał, niżby tego dokonał najgorętszy wyraz nieprzebłaganej zemsty. Opowiadanie brzmiało tak monotonnie, tak automatycznie, jak gdyby je wygłaszał człowiek w narkozie albo lunatyk. Było wprost okropne do słuchania.
— Chcesz się zemścić? — spytałem.
— Zemścić się? Co to jest zemsta? — odpowiedział w tym samym tonie. — Jest to czyn zły i podstępny. Ukarzę go, a potem pójdzie ciało moje tam, gdzie dusza przedtem już poszła. Zostaniecie u nas podczas naszej uroczystości?
— Tego jeszcze nie wiemy.
— Zostańcie tu! Jeżeli pójdziecie, nie powiedzie wam się wasze przedsięwzięcie, jeżeli zaś zostaniecie, możecie mieć wszelką nadzieję, że się wam uda, nie będzie bowiem na drodze żadnego Turka, a Dżezidzi mogą wam łatwo dopomóc.
Mówił teraz znowu w tonie zupełnie innym, a oczy jego odzyskały blask pierwotny.
— Obecność nasza przeszkadzałaby wam może w uroczystościach — rzekłem, aby dowiedzieć się czegoś o sekcie.
Potrząsnął powoli głową.
— Czy wierzysz także w bajki albo raczej w kłamstwa, jakie o nas opowiadają? Porównaj nas z innymi, a znajdziesz ochędóstwo i czystość. Czystość jest tem, do czego dążymy; czystość ta i czystość duchowa, czystość mowy i czystość nauki. Czystą jest woda i czystym jest płomień. Dlatego kochamy wodę i chrzcimy nią. Dlatego czcimy słońce jako symbol czystego Boga, o którym mówi także wasz kitab, że mieszka w świetle, do którego nikt dojść nie może. Wy poświęcacie się także zu ikbalin, wodą święconą. My wkładamy w płomień rękę i błogosławimy nią nasze czoła tak, jak wy
Strona:Karol May - Przez pustynię tom 2.djvu/199
Ta strona została skorygowana.