Strona:Karol May - Przez pustynię tom 2.djvu/237

Ta strona została skorygowana.

pływa? Ona jest dla nas symbolem czystości naszej duszy i dlatego uważamy ją za świętą, nie zaś dlatego, że ma pochodzić ze źródła Cem-cem.
Mir Szejk Chan przerwał swą mowę, ponieważ otwarła się brama zewnętrzna i wszedł długi korowód pielgrzymów, z których każdy niósł jedną lampę. Lampy te były wotami i dziękczynnemi darami za uleczenie jakiejś choroby lub za ocalenie od jakiegoś niebezpieczeństwa. Przeznaczone były dla Szejka Szems[1]. Świecący symbol jasności boskiej!
Wszyscy ci pielgrzymi byli dobrze uzbrojeni. Przy tej sposobności widziałem osobliwe kurdyjskie flinty. U jednej z nich połączone były lufa i drzewce dwudziestu mocnemi, szerokiemi pierścieniami z żelaza, wobec czego niepodobna było mierzyć pewnie. Na drugiej znajdował się rodzaj bagnetu, tworzącego widły, których dwa kolce przytwierdzone były po obu stronach lufy. Mężczyźni podawali swoje dzbany i przystępowali po kolei do Mir Szejk Chana, aby mu ucałować rękę, przyczem zniżali broń lub całkiem ją odkładali.
Lamp używano wieczorem do oświetlenia świętego miejsca wraz z całem jego otoczeniem. Nie wolno do tego używać zwyczajnego oleju lub nafty, gdyż uchodzą za nieczyste. Dozwolona jest tylko oliwa z Sezamu.
Skoro procesja się oddaliła, ochrzczono i obrzezano około dwudzieściorga dzieci, które częściowo przyniesiono z bardzo daleka. Byłem obecny przy tych obrzędach religijnych.
Następnie oddaliłem się z Mohammed Eminem aby się przejść przez dolinę. Moją uwagę zwracało najwięcej olbrzymie mnóstwo pochodni wyłożonych na sprzedaż. Mogło ich być w przybliżeniu około dziesięciu tysięcy. Handlarze robili wspaniałe interesy, gdyż towar ich wydzierano sobie z rąk niemal.

Staliśmy właśnie przed kupcem towarów ze szkła i sztucznych korali, kiedy spostrzegłem białą postać Pir Kameka, chodzącego po górskiej ścieżce. Dążąc do świątyni, musiał przejść obok nas. Doszedłszy do nas, przystanął.

  1. Słońce.