na sobie kosze nakształt kołysek, ale takiego przyrządu, jak tu, nie spotkałem jeszcze nigdy. Na grzbiecie, przed i za garbem, kładą Arabowie wpoprzek po dwa drągi o dziesięciu lub więcej łokciach długości, a potem ściągają i związują je u końców zapomocą pergaminu lub sznurów. Rusztowanie to zdobią różnobarwne frendzle z wełny, jakoteż sznury z muszli i pereł. Na samym garbie zaś sterczy namiocik, nakształt wieżyczki, obwieszony również różnobarwnemi ozdóbkami. W tym namiociku jest miejsce dla jednej niewiasty. Cała ta budowla dochodzi do znacznej wysokości, a całość wraz z chwiejnie kroczącym wielbłądem przedstawia się zdaleka na tle widnokręgu jak olbrzymi motyl, który rozkłada skrzydła naprzemian i składa.
Skorośmy się tylko zjawili, wszystkie oczy zwróciły się ku nam z ogromną ciekawością. Po Lindsayu i jego służących można było poznać odrazu, że to Europejczycy. Postać jego musiała tu niezwykłością swą większe wywołać zdumienie, niż gdyby się jakiś Arab w malowniczym swym stroju nagle zjawił na jednej z ulic Paryża lub Monachjum. Przewodnicy nasi jechali przodem i zawiedli nas przed wielki namiot, zewsząd okolony lancami, wetkniętemi w ziemię. Był to namiot szejka. Wpobliżu uwijało się wielu Arabów, zajętych ustawianiem namiotów wokoło mieszkania szejkowego.
Nasi przewodnicy zeskoczyli z koni i weszli do namiotu. Po chwili zjawili się w towarzystwie starca, o patrjarchalnym wyglądzie, któremu biała jak śnieg broda spływała aż do pasa; czynił on mimo swego wieku wrażenie człowieka bardzo jeszcze rzeźkiego, zdolnego wytrzymać nielada trudy. Oko jego ciemne spoczęło na nas z wyrazem niezbyt przyjaznym. Wzniósłszy rękę ku sercu, powitał nas: „Salama!“
Jest to powitanie zapamiętałego Mahometanina, gdy do niego przychodzi niewierny; wiernych natomiast witają: Sallam aaleikum.
— Aaleikum! — odpowiedziałem, zeskakując z konia.
Popatrzył na mnie badawczo i zapytał:
— Czyś muzułmanin, czy giaur?
Odkąd to syn szlachetnego szczepu Szammarów wita gości takiem pytaniem? Czyż Koran nie mówi: „Obcego przybysza masz przyjąć jadłem i napojem;
Strona:Karol May - Przez pustynię tom 2.djvu/25
Ta strona została skorygowana.