Strona:Karol May - Przez pustynię tom 2.djvu/31

Ta strona została skorygowana.

— O, bardzo chętnie, bardzo chętnie. Opowiedz mi, o emirze, jeszcze coś o nich!
Usiedliśmy, a ja opowiedziałem pokrótce spotkanie moje z Atejbehami. Gdym skończył, podał mi rękę.
— Wybacz mi, emirze, żem tego nie wiedział. Masz tu tych oto Anglików, są to moi wrogowie. Mimo to uważać ich będę odtąd za mych gości. Pozwól, że pójdę by zamówić ucztę.
Podał mi rękę; mogłem mu więc zupełnie zaufać. Wyjąłem z pod szaty mej flaszkę, napełnioną wodą „świętą“ i zapytałem szejka:
— Chcesz zamówić ucztę u bent amm?[1].
— Tak.
— Pozdrów ją ode mnie i poświęć kilkoma kroplami z tego naczynia. Jest to woda ze studni Cem-cem. Niech na nią Allah zleje swą łaskę!
— Zihdi, jesteś bohaterem i wielkim świętym. Chodź ze mną i pokrop ją sam. Kobiety Szammarów nie wzdragają się pokazywać twarzy swych obcym mężczyznom.
Słyszałem już przedtem, że niewiasty Szammarów nie lubią welonem zakrywać twarzy, dziś nawet podczas jazdy do obozu miałem sposobność podziwiania kilku charakterystycznych fizjognomij.
Szejk powstał i zaprowadził mnie do znajdującego się opodal namiotu. Były w nim trzy kobiety arabskie i dwie murzynki. Owe trzy kobiety były naturalnie jego żonami, murzynki zaś niewolnicami. Dwie Arabki tarły między dwoma kamieniami ziarno jęczmienne, trzecia zaś siedziała na podwyższeniu i wydawała rozkazy. Była widocznie panią między żonami szejka.

W kącie namiotu stało rzędem kilka worów, z ryżem, daktylami, kawą, jęczmieniem, pokrytych drogocennym kobiercem. Na tym kobiercu siedziała władczyni, niby na tronie. Była jeszcze młoda, smukła, miała rysy regularne, oczy czarne, ogniste i cerę jaśniejszą niż tam te żony. Usta jej były pomalowane farbą czerwoną, a umazane na czarno brwi schodziły się nad nosem. Czoło i policzki pstrzyły się od poprzylepianych

  1. Bent amm znaczy właściwie tyle, co kuzynka. Jedynie pod tą formą można z Arabem mówić o jego żonie.