Strona:Karol May - Przez pustynię tom 2.djvu/34

Ta strona została skorygowana.

smaku i zapachu. Dalej mieliśmy tu poddostatkiem daktyli, zwanych adżwa, nigdy niespotykanych w Europie; o nich to rzekł prorok: Kto przerwie post, aby spożyć dziennie sześć lub siedem adżwa, temu ani trucizna, ani czary nie zaszkodzą. Ale nie dość tego; były tu inne gatunki, mianowicie: hilwah, daktyl najsłodszy; dżuzajrijeh, daktyl, ze wszystkich najbardziej zielony; nadto el birni i el zajhani. Dla mniej dostojnych gości były balah, daktyle suszone na drzewie, dżebeli i hylajeh. Poznałem tu po raz pierwszy gatunek kelladat el szam, czyli t. zw. naszyjniki syryjskie. Daktyle te zrywa się, gdy są jeszcze niedojrzałe i wrzuca do wrzącej wody, by zachowały swą żółtą barwę; potem nawleka się je na sznur i suszy w słońcu.
Po daktylach podano kunafah, czyli makaron, posypany cukrem. Gospodarz wzniósł ręce i rzekł:
— Bismillah!
Był to znak, że uczta się rozpoczęła.
Teraz sięgał szejk palcami do garnków, koszy i mis i nabierał z nich i wkładał, co za najlepsze uważał, najprzód mnie, a potem Anglikowi do ust. Musiałem to znosić z wdzięczną, uśmiechniętą miną, bo gdybym się wzbraniał, szejk uczułby się srodze obrażonym. Gorsza sprawa była z Anglikiem. Ten, mając w ustach pierwszy kęs, podany mu przez szejka, nie mógł go przełknąć, takie go wzięło obrzydzenie. Musiałem go więc upomnieć:
— Jedz pan, jeśli nie chcesz śmiertelnie obrazić tych ludzi!
Połknąwszy szczęśliwie pierwszy kęs, powiedział do mnie po angielsku:
— Brr! Mam przecież przy sobie nóż i widelec!
— Niech się pan bez tego obejdzie; musimy się stosować do zwyczajów tego kraju.
— To okropne!
— Co powiedział ten człowiek? — zapytał mnie szejk.
— Jest zachwycony twą uprzejmością.
— Kocham was.
Rzekłszy to, szejk sięgnął znowu ręką w garniec, w którym było zsiadłe mleko i poczęstował Anglika serdecznie całą garścią. Sir Dawid zdobył się na jakiś