na wschód. Jeśli mi nie przyniesiesz żadnej wieści, to koń pozostanie moim; gdy zaś przybędziesz z wystarczającą wiadomością, to będzie on twoim. Wówczas odsłonię ci także jego tajemnicę.
Każdy koń arabski, jeśli jest tylko trochę lepszego gatunku, ma swą tajemnicę. Znaczy to, że koń na pewien znak pędzi z możliwie największą szybkością, i nie zwalnia biegu, aż albo padnie, albo go zatrzyma jeździec. Ten jeździec nie zdradza owego tajemnego znaku ani przyjacielowi, ani ojcu lub bratu, ani nawet synowi lub żonie swej i używa go tylko wówczas, gdy znajduje się w największem niebezpieczeństwie.
— Dopiero wtedy? — odpowiedziałem.
— Czyż nie może zajść taki wypadek, że tylko tajemnica zdoła mnie i konia ocalić?
— Masz słuszność; nie jesteś jednak jeszcze właścicielem tego konia.
— Będę nim! — rzekłem. — Ale gdybym nim nawet nie był, to tajemnica przepadnie we mnie i żadna dusza nie dowie się o niej.
— Chodź więc!
Zaprowadził mnie nabok i szepnął mi:
— Gdy trzeba będzie, by koń leciał jak sokół w powietrzu, to połóż mu ręce lekko między uszy i zawołaj głośno: Rih!
— Rih, to znaczy wiatr.
— Tak, Rih, to imię konia tego, gdyż jest on lepszy niż wiatr; tak szybki jak burza.
— Dziękuję ci, szejku. Wykonam poselstwo tak dobrze, jak gdybym był synem Haddedihnów lub tobą samym. Kiedy mam odjechać?
— Jeśli chcesz, jutro nadedniem.
— Jakie daktyle mam wziąć dla konia?
— On je tylko balahat. Nie potrzebuję ci mówić, jak trzeba się obchodzić z tak drogim koniem?
— Nie.
— Śpij dziś na jego ciele i zmów w nozdrza jego setną surę, w której jest mowa o szybkonogich koniach, a kochać cię i służyć ci będzie aż do ostatniego tchu. Czy znasz tę surę?
— Tak.
— Odmów ją!
Strona:Karol May - Przez pustynię tom 2.djvu/45
Ta strona została skorygowana.