a nie na kogo innego natrafić; postanowiliśmy zatem nie czekać na jego powrót, lecz uprzedzić jego poselstwo.
— Postanowienie twe było dobre, bo gdybyś go był nie powziął, nie moglibyśmy ciebie dziś powitać.
— Spotkaliśmy posłańca wśrodku drogi i serce me radowało się, gdym się dowiedział, że zastanę ciebie, o hadżi Kara ben Nemzi, u wojowników haddedihńskich. Allah kocha ciebie i mnie; On kieruje nogi nasze na drogi, które się spotykają. Lecz powiedz, gdzie jest hadżi Halef Omar, syn mój kochany i szanowny?
— Znajduje się już w drodze do obozu. Pojechałem naprzód i zostawiłem go z dwoma jeńcami; w krótkim czasie zobaczysz go.
— Udało ci się? — zapytał Mohammed Emin.
— Tak. Szpiegowie są w naszych rękach; nie mogą nam zaszkodzić.
— Słyszałem — rzekł Małek — że nienawiść wybuchła między Haddedihnami a rozbójnikami nad Tygrysem?
— Dobrze słyszałeś. Jutro, gdy słońce osiągnie najwyższy punkt w swej wędrówce po niebie, będą grzmieć nasze strzelby i zabłysną nasze szable.
— Napadniecie na nich?
— Oni chcą na nas napaść, ale my już jesteśmy przygotowani na ich przyjęcie.
— Czy mogą mężowie Atejbehów pożyczyć wam swych szabli?
— Wiem, że szabla twa jest jako Dzu al Fekar[1], któremu się nikt oprzeć nie zdoła. Jesteś nam wielce pożądany ze wszystkimi, którzy są przy tobie. Ilu mężów masz ze sobą?
— Trochę więcej niż pięćdziesięciu.
— Czy są zmęczeni?
— Czyż Arab jest zmęczony, gdy słyszy szczęk broni i wrzawę wojenną? Daj nam wypoczęte konie, a pojedziemy z wami wszędzie, dokąd nas zaprowadzicie!
— Znam was. Kule wasze trafiają pewnie i końce waszych lanc nie chybią nigdy celu. Będziesz ze swoimi mężami bronił szańca, zamykającego wyjście z pola bitwy.
- ↑ „Błyszczący“, miecz Mahometa, dziś jeszcze przechowywany.