się tylko. To niebezpieczna intrygantka, którą muszę za wszelką cenę unieszkodliwić.
— Więc uważa pan jej ojca również za człowieka niebezpiecznego?
— Oczywiście.
— Jako pretendenta do tronu?
— O nie! — rzekł z uśmiechem Mejia. — Niebezpiecznym jest, zdaniem mojem, każdy człowiek, — wszystko jedno kobieta, czy mężczyzna, — który nie idzie ze mną, a przeciw mnie...
Generał uciął, rozległy się bowiem kroki. Odwróciwszy głowy, ujrzeli kamerdynera Grilla, który w Cuernavacca grał rolę ochmistrza.
— O cóż chodzi? — zapytał Maksymilian dobrotliwie.
— Niech Wasza Cesarska Mość wybaczy. Przybył pan marszałek — zameldował Grill.
— Basaine?
— Tak. Pragnie mówić z Waszą Cesarską Mością.
— Już idę.
— Marszałek jest tu obok.
— A więc zawróćmy.
Maksymiljan zawrócił w kierunku zamku. Mejia zasępił się. Zobaczywszy ponury wyraz jego twarzy, cesarz zapytał:
— Czy mam pana pożegnać, generale?
Cesarz wiedział doskonale, iż Basaine i Mejia są zaciekłymi wrogami.
— Proszę bardzo Waszej Cesarskiej Mości, aby mi wolno było pozostać, jeżeli nie będzie to sprawa poufna. Nie chciałbym, aby ten Basaine miał wrażenie, że się go boję.
Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/101
Ta strona została skorygowana.
99