Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/105

Ta strona została skorygowana.

Władca Paryża, sam niegdyś zbieg, pogardzany przez wszystkich, odważył się nasłać nam regenta, który zwie się cesarzem Meksyku. Człowiek ten jest kreaturą Napoleona. Meksykanie, czy będziemy znosić to dłużej? Nie! Staniemy ramię przy ramieniu i wypędzimy z kraju tych przybyszów.
Pantera Południa ostrzy już pazury, gotuje się do skoku. Chwyćmy za broń i my! Pomyśleliśmy o wszystkiem, co jest konieczne, aby zwyciężyć wroga. Mamy broń, amunicję, żywność; brak nam tylko ludzi, którzy potrafią pokazać, że są dzielnymi Meksykanami i wolnymi Indjanami.
Dlatego niechaj się wszędzie rozpocznie werbunek. W krótkim czasie utworzymy armję, przed którą Francuzi będą musieli uciekać. Werbowników już porozsyłano. Usłyszycie ich słowa; poznacie ich po tem, że i moje imię wymieniać będą. Przyłączajcie się do nich; idźcie za nimi tam, gdzie was prowadzić będą!

Dopiero wtedy zaświeci nad Meksykiem słońce swobody, gdy wygnamy z gór ciemiężców naszej ojczyzny i wrzucimy ich w nurty morza, w którem zginą, jak to się niegdyś stało z Faraonem.
Pablo Cortejo.


103