— Sennorita, nic nie znalazłem, — rzekł alkad szczerze.
— Spodziewałam się tego — odparła z dumą.
— Przypuszczam więc, że jest pani niewinna.
— Jestem tego pewna.
— Przykro mi bardzo, ale muszę pani zakomunikować coś bardzo niemiłego.
— Chce mnie pan przestraszyć, sennor?
— Ani mi to w głowie. Spełniam tylko rozkaz cesarza
— O Dios! Zaczynam się bać naprawdę!
— Zbytecznie. Nic się pani nie stanie. Musi sennorita tylko zmienić miejsce pobytu.
— Zmienić miejsce pobytu? Jak to mam rozumieć?
— Zostaje pani wydalona z kraju.
Józefa zbladła. Tego się nie spodziewała.
— Zostaję wydalona z kraju? — zapytała. — Na jakiej podstawie, alkalde?
— Za nawoływanie do buntu i zdradę stanu.
— Powiedział pan przecież sam, że jestem niewinna.
— Owszem to prawda, ale nie mogę tego powiedzieć o pani ojcu. A zresztą, rozdarowywała sennorita swe fotografje?
— Tylko wśród przyjaciół.
— Niestety, wszyscy ci przyjaciele są zdrajcami stanu. Krótko mówiąc, zawiadamiam panią, że masz sennorita w ciągu dwudziestu czterech godzin opuścić miasto; w przeciągu zaś tygodnia opuścisz ten kraj.
Józefa omal nie zemdlała.
Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/111
Ta strona została skorygowana.
109