Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/139

Ta strona została skorygowana.

Był to człek niemłody, — jeszcze pełen sił i czerstwy — ubrany w piękny, ciężki strój vaquera.
Usiadł, kazał dać szklankę whisky i zaczął się przyglądać badawczo gospodarzowi. Pirnero nie zauważył tego, siedział bowiem przy oknie, tyłem do przybysza. Rozmyślał, czy vaquero nie jest również amatorem plucia. Po chwili uspokoił się i zdobył na głębokie spostrzeżenie:
— Śliczna pogoda!
— To prawda — odparł vaquero.
Gospodarza ucieszyła ta odpowiedź niezwykle. Twarz mu się rozjaśniła, odwrócił się i rzekł przyjaźnie:
— Zwłaszcza do konnej jazdy.
— Jechałem przez całą noc.
— Przez całą noc? Czyżbyście byli gońcem?
— Mniej więcej. Mam tutaj coś załatwić. Czy wyście sennor Pirnero?
— Tak; jestem nim.
— Czy sennorita Rezedilla żyje jeszcze?
— Oczywiście. Znacie ją?
— Nie, lecz przyjechałem w jej sprawie. Znacie z pewnością hacjendę del Erina?
— Rozumie się. Pedro Arbellez jest przecież moim szwagrem. — Otóż przysyła mnie właśnie Pedro Arbellez. Nazywam się Anselmo; jestem u niego na służbie.
— Cieszę się z waszego przybycia. Za chwilę przyprowadzę córkę.
Pirnero zapomniał zupełnie o gniewie. Pośpieszył do kuchni, po chwili wrócił z Rezedillą.

137