wet, że, oprócz kary śmierci, człowiek taki zostaje skazany na dziesieć lat więzienia i pięć lat utraty praw, nie licząc dozoru policyjnego.
— Zdarza się to nietylko w Saksonji, — rzekł Gerard z uśmiechem — chociaż tych surowych kar trochę za wiele, jak na jednego człowieka.
— Krótko mówiąc, nie będę strzelał!
— W takim razie was zastrzelą.
Pirnero zbladł.
— Przychodzę jako goniec Juareza; właśnie bylem w magistracie. Juarez rozkazuje, aby wszyscy mieszkańcy zbroili się i gotowali do odparcia wroga. Alkad chodzi z tym rozkazem od domu do domu. Wam zaś przynoszę tę wiadomość sam.
— Ależ sennor, odkąd mnie matka na świat wydała, nawet zająca nie zabiłem.
— Tacy ludzie są wogóle niepotrzebni na świecie! — rozległ się głos z kąta.
Gerard odwrócił się, Dopiero teraz zauważył nieznajomego. Zbudziła go ze snu rozmowa; przysłuchiwał się już przez dłuższą chwilę. Usiadł na ławce i zaczął rozglądać się obojętnym wzrokiem. Gerard przyjrzał mu się dokładnie, potem podszedł i zapytał:
— Sennor, mogę zapytać, kim jesteście?
— Tak.
Zapytany powiedział to jedno słowo. Potem wypluł na stół trochę tytoniu, który nawet we śnie trzymał w ustach, wyciągnął z kieszeni nową porcję i zaczął żuć.
— A więc, mój panie, pańskie nazwisko?
Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/144
Ta strona została skorygowana.
142