Tu widzisz jeszcze sennora Mindrella, który dostał się do niewoli razem z don Fernandem.
— Droga Emmo, brakuje jeszcze jednego. Czy Niedźwiedzie Serce nie żyje?
— Owszem żyje. Ale wczoraj opuścił nas na czas jakiś, aby pójść śladami Apaczów, na których czele stoi jego brat.
Jakby na zaklęcie czarodziejskie, otwarły się raptem drzwi. Zjawił się Niedźwiedzie Serce. Nikt nie słyszał tętentu konia. W jednej chwili zmiarkował, co zaszło, podszedł do Sternaua i zapytał:
— Co brat mój uczyni? Czy weźmie udział w walce tego kraju?
— Jestem twym przyjacielem — odparł Sternau. — Wróg twój jest moim wrogiem.
— Niechaj więc mój biały brat chwyta za broń, niedługo bowiem nadciągną Francuzi.
— Widziałeś Niedźwiedzie Oko?
— Nie. Nie widziałem żadnego syna Apaczów. Wczoraj i dziś od samego świtu szedłem ich śladami.
W pewnem miejscu ślady te zmieszały się ze śladami Francuzów, którzy ruszyli ku wschodowi. Jedne z nich powstały przed kilkoma godzinami, drugie w godzinę po tamtych. Synowie Apaczów następują więc Francuzem na tyły. Lecz wróg nie ruszył prosto w kierunku fortu, a zwrócił się ku górom nad Rio Grande.
— Czerwonoskóry mój brat nie szedł dalej za śladami?
— Nie. Musiałem ruszyć do fortu, aby zameldować, iż się zbliżają.
Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/155
Ta strona została skorygowana.
153