— Nie wydaje mi się, aby były zbyt wielkie. Lecz Pantera Południa waha się ciągle. A to okoliczność niebezpieczna, wiadomo wam bowiem z pewnością, że posiada wielu zwolenników.
Mimo to sądzę, że Cortejo niewielką nam wyrządzi szkodę.
— Kto to wie. Może posiada pieniądze, które przecież u Meksykan tak wielką odgrywają rolę. Najdziwniejsze jest jednak to, że zwolenników werbuje raczej jego córka, aniżeli on sam.
— Ma córkę? Piękną, młodą?
— Dlaczego piękną i młodą?
— Ponieważ są to dwa przymioty, którym tak trudno się oprzeć. Pani naprzykład jest stworzona do tego, aby kaptować zwolenników.
— To też kaptuję ich dla Juareza. Co się jednak tyczy córki Corteja, to nie jest ani młoda, ani piękna. Przeciwnie, sennorita Józefa wygląda poprostu, jak strach na wróble.
— Pani ją zna, widziała ją pani kiedy?
— Nie. Widziałam tylko fotografję. Powiadają, że sennorita Józefa uważa się za piękną. Musi to być prawda, inaczej nie kazałaby fotografować się w tysiącach odbitek i nie rozdawałaby ich na prawo i lewo.
— Ma pani jej fotografję?
— Owszem.
— Proszę, niech mi pani pokaże.
Emilja wyciągnęła z szufladki fotografję i podała Gerardowi ze słowami:
— Ten chudziel to właśnie ona.
Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/33
Ta strona została skorygowana.
31