rem spojrzeniem. Gerard, nie zwracając na to uwagi, rzekł:
— A jednak był w mieście, ale go wzięli do niewoli.
— Do licha! Naprawdę?
— Tak — odparł Gerard, uśmiechając się.
Był zadowolony, że stary tak sympatyzuje z Czarnem Gerardem. Pirnero zauważył uśmiech i zapytał ponuro:
— Cieszycie się z tego powodu? Może sami jesteście Francuzem?
— Jestem Francuzem, ale nie zgadzam się na to, aby cesarz posyłał wojska do Meksyku.
— Co, jak? Nie zgadza się pan?
— Nie.
Stary zapomniał o swych zdolnościach dyplomatycznych, zerwał się z krzesła, podszedł do gościa i rzekł:
— Więc sądzicie, że w to uwierzę? Przypuszczam tylko jedno: — jesteście szpiegiem francuskim, który przybył, aby nas wybadać. Udajecie, że się wam nie podoba cesarz! Ale nie jestem takim głupcem, jek sądzicie. Wiem, co się święci, boście sami się zdradzili.
Rezedilla zbladła, ogarnął ją lęk. Gerard zaś rzekł spokojnie:
— W jakiż to sposób zdradziłem się?
— Daliście wyraz swej radości z tego powodu, że Czarny Gerard został przez Francuzów schwytany.
— Przecież sam się cieszył, że będzie miał okazję do zażartowania z nich. Uciekł z niewoli po kilku godzinach.
Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/61
Ta strona została skorygowana.
59