Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/92

Ta strona została skorygowana.

Gerardzie, iż byłoby grzechem gniewaćć się na pana. Widzę tylko, kim pan jest; a nie kim był.
Przycisnął do ust jej rękę. Chciał coś odpowiedzieć, lecz owładnęło nim wzruszenie; słowa ze siebie wydobyć nie mógł. Wyszedł z domu. —
Rezedilla długo patrzyła za nim tęsknym wzrokiem; wreszcie na zakręcie jeźdzlec i koń znikli jej z oczu. — —


90