ległe o jakieś trzydzieści kilometrów od Meksyku, mieści się w kotlinie, ze wszystkich stron osłoniętej od wiatru. Cesarza Maksymiljana, człowieka o fantazji poety, oczarowały piękność i bogactwo tropikalnej przyrody, dlatego upatrzył sobie Cuernavacca na rezydencję.
Gdy tylko sprawy państwa pozwalały Maksymiljanowi i jego żonie rozstać się na kilka dni ze stolicą, śpieszyli do Cuernavacca, by znaleźć wypoczynek dla ducha i ciała. Czasami Maksymiljan udawał się tam bez małżonki, aby zdala od intryg i wpływów naradzić się z kilkoma zaufanymi nad poprawą stosunków. —
Trudno wyobrazić sobie coś mniej cesarskiego od skromnej willi, którą wynajął Maksymiljan. Była jednak wspaniale położona. Ogród wyglądał jak zaczarowany. Każdemu, kto nań patrzył, wydawał się wyciętym wprost z bajki. Wszystko było naturalne, żadna sztuka nie zdążyła zawładnąć naturą, żaden ogrodnik nie przebył jeszcze dzikiego lasu róż, otaczającego willę. Ponad różami, mieniącemi się wszystkiemi kolorami tęczy, wznosiły się, olbrzymie kaktusy, aloesy, potężne palmy najrozmaitszych gatunków, dzikie drzewa cytrynowe i pomarańczowe, majestatyczne cyprysy. Miałbyś wrażenie, że królowa kwiatów zazdrosna jest o dumne drzewa i, chcąc je przyćmić, oplotła pnie i gałęzie najróżnorodniejszemi krzakami róż białych, ciemno czerwonych, purpurowych, różowych, od których tchnęła woń przecudowna.
Wśród tej pachnącej głuszy wiły się drogi. Ciszę mąciło tylko Alleluja wspaniałych różnokolorowych ptaków. Był to raj w minjaturze, prawdziwy Eden, którym zachwycałby się sam Harfis, poeta perski, piewca mi-
Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/94
Ta strona została skorygowana.
92