Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/103

Ta strona została skorygowana.

mnie informował emir, ogromną wprawę w wyławianiu handlarzy niewolników.
Ponieważ nie miałem już nic do roboty, położyłem się spać. Poduszki były godne baszy, to też spałem aż do białego dnia, nie zbudziwszy się ani razu. Kiedy rano wyszedłem na pokład, powitał mnie porucznik bardzo uprzejmie i zapytał o rozkazy. Zawiadomił mnie przytem, że ma polecenie spełniać moje życzenia tak samo, jak gdyby pochodziły od komendanta. Zamówiłem kawę dla siebie i dla dzieci, i zapytałem o emira. Nie było go, gdyż ruszył do Kairu, aby tam wydać w ręce władzy reisa i całą załogę pojmanej dahabijeh. Zamierzał równocześnie wyśledzić kuglarza. Z uprzejmości tylko nie zbudził mnie przed odjazdem.
Następnie wyniesiono dla mnie i dla dzieci poduszki na tylny pokład, skąd mogliśmy objąć okiem całą szerokość rzeki. Przedewszystkiem zajął moją uwagę statek, na którym się znajdowałem. Linje jego były ostre, lecz zgrabne, a jedno

99