Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/117

Ta strona została skorygowana.

się wyraz jego twarzy, murzyn ugiął szerokie plecy, skrzyżował ręce na piersiach i zawołał:
— Gdybym się był spodziewał Waszej Wysokości, byłbym wyszedł naprzeciw!
Gburowatość wzbudza na Wschodzie uszanowanie. Reis effendina wiedział o tem dobrze, więc odpowiedział szorstko:
— Tego nie potrzeba. Ale jak możesz polecać strażnikowi, żeby ode mnie żądał bakszyszu?
— Czyżby on się na coś podobnego odważył? — zapytał czarny z przestrachem. — Panie, ja nie nakazałem mu tego! Allah mi świadkiem!
— Milcz! Ja wiem, że rozkazujesz tym ludziom żądać napiwków, a potem dzielisz się z nimi.
— Powiadomiono cię fałszywie! Na dowód, że mówię prawdę, każę dać bastonadę temu zbrodniarzowi.
— Obejdzie się, gdyż sam go już ukarałem, a jeśli chcesz się z nim podzielić, to każ mu, ażeby ci oddał to, co

113