Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/131

Ta strona została skorygowana.

uznaje, że Allah zesłał ciebie, abyś mu pomógł.
— Dobrze. Powiedzcie mu, że może przyjść.
Puściłem w niepamięć arogancję czarnego grubasa i nie odmówiłem mu teraz przyjęcia. Co więcej, spodziewałem się, że okropna jego choroba dostarczy nam materjału do bynajmniej nie tragicznej rozmowy. Nie kazał też czekać długo na siebie. Poczułem prawie litość na widok miny przygnębienia, z którą się zbliżył.
— Effendi, przebacz! — błagał. — Gdybym był przeczuł, że jesteś takim...
— Nie mów dalej! — przerwałem. — Nie mam ci nic do przebaczenia. Reis effendina nie był odpowiednio uprzejmy, i on to błąd popełnił.
— Jesteś bardzo łaskawy! Czy mogę usiąść obok ciebie?
— Proszę cię nawet.
Usiadł naprzeciwko mnie i koniuszego, i w tej pozycji olbrzymie rozmiary jego ciała uwydatniły się jeszcze lepiej. Był o wiele grubszy od mego tureckiego

127