ręce do pomocy, a gdy się oprzesz niemi o podłogę, to i głowę dociągniesz. Spróbuj to zaraz!
Podniósł się posłusznie i spróbował. Był to widok cudowny, kiedy stał na rękach i na nogach i starał się głową dotknąć dywanu. Jeszcze dziwniejsze było to, że w czasie tej gimnastyki zachował najzupełniejszą powagę. Było to zadanie niezmiernie dla niego trudne, i nie odrazu mu podołał. Próbował jednak wytrwale, chociaż zaraz z początku stracił równowagę i wywinął kozła. Poderwał się jednak szybko i spróbował ponownie, co mu się już tym razem udało.
— Pójdzie, pójdzie! — zawołał z radością. — Ale będę to musiał robić skrycie, bo, gdyby mnie kto podpatrzył, straciłbym sławę mojej godności. Cóż więcej czynić mi zalecasz?
— Być dobrym z wdzięczności.
— Wobec kogo?
— Po drodze tutaj widziałem tylu chorych na oczy; były to dzieci przeważnie. Oślepli z zapalenia, oczy im opuchły i w dodatku spokoju nie dają muchy,
Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/137
Ta strona została skorygowana.
133