Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/144

Ta strona została skorygowana.

tylko koni, — wszystko to przedstawiało dla znawcy widok rozkoszny i budziło ochotę wskoczenia na siodło i popędzenia na niezmierzoną pustynię.
Ogier miał na sobie siodło, nie ocierał się jednak w ten sposób, jakby chciał je z siebie zrzucić, był więc przyzwyczajony do chodzenia pod siodłem. Postawa jego była taka spokojna i łagodna, że trudno było wierzyć słowom koniuszego.
— No? — zapytał gospodarz. — Jakże ci się podoba? Nie jesteś wprawdzie znawcą, ale przyznasz, że nie widziałeś jeszcze takiego zwierzęcia.
— To radżi pack[1] — odrzekłem krótko.
Nie spodziewał się tego wyrażenia, gdyż spojrzał na mnie zdziwiony i powiedział:
— Skąd ty się znasz na rasie koni? Słyszałeś pewnie to słowo i zapamiętałeś je sobie. Powiadam ci, że oczy moje dotąd takiego konia nie oglądały.

— Ja natomiast widziałem piękniej-

  1. Czystej krwi.
140