Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/145

Ta strona została skorygowana.

sze. Zresztą, jestem zdania, że ten koń to zwierzę bardzo łagodne.
— Mylisz się najzupełniej. Przypatrz się tylko, jaki ogień ma w oczach! Teraz jest wprawdzie spokojny, gdyż mu się zdaje, że jest sam i że nikt na niego nie zważa, kiedy jednak wyjdę na dziedziniec, zobaczysz, jak się mylisz.
Otworzył drzwi i wyszedł. Ogier dostrzegł go natychmiast, stanął dęba, przygalopował i odwrócił się tyłem, aby kopnąć koniuszego. I byłby go niezawodnie uderzył, gdyby starzec nie cofnął się szybko w głąb kurytarza i drzwi za sobą nie zamknął.
— Widzisz tego szatana? — rzekł. — Każdy inny koń biegałby płochliwie po dziedzińcu, a ten syn piekieł leci wprost na mnie, żeby mnie kopnąć.
— To dowód krwi prawdziwej. Taki koń ma rozum i pamięć. Widocznie dokuczyliście mu kilka razy i dlatego wobec was jest uparty i złośliwy. Zdarza się przecież, że prosta szkapa pociągowa zabije zębami i kopytami pana, który się z nią źle obchodził. Takiemu szlachetne-

141