Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/149

Ta strona została skorygowana.

z trudem gruby marszałek i zawołał bez tchu:
— Effendi, na co się ty porywasz! Słyszę, że chcesz wsiąść na grzbiet tego djabła wcielonego. Gdybym ja z niego spadł, możebym uszedł z życiem, bo kości mam obłożone miękkiemi poduszkami ciała. Jeśli jednak ciebie zrzuci na ziemię, rozlecą się twoje kości, jak gromada szczurów, pomiędzy które kot wskoczy.
— Nie troszcz się o mnie! Czy już jadłeś?
— Tak.
— A czujesz jeszcze boleści?
— Nie.
— Więc właź na dach i popatrz, jak szybko zmieni się złość djabelska w przychylność! Ten koń nigdy nie siedział w stajni, a to, że go tutaj zamknięto, pobudziło go do wściekłości. Dziwi go także odzież tych ludzi, gdyż w ojczyźnie — nosił na sobie tylko jeźdźców owiniętych haikiem. To również należało wziąć na rozwagę. Zamiast te błędy naprawić mi-

145