Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/153

Ta strona została skorygowana.

nachyliłem jego głowę i zacząłem mu szeptać w ucho tę surę, która właśnie przyszła mi na myśl. Arab co wieczora powtarza ulubionemu koniowi tę samą surę. Gdy ją odmówi, zasypiają obydwaj, i koń i jeździec. Zwierzę tak się do tego szeptania przyzwyczaja, że później nabywcy lub wogóle właściciela, który chciałby tego zaniechać, nie uzna swoim panem i tylko z niechęcią będzie mu posłuszne.
Koń stropił się znowu. Czy trafiłem na jego zwykłą surę, nie wiem; zapewne nie, było to zresztą dość obojętne. Zasadniczy punkt tkwił w samej czynności i w szepcie. Zwierzę odezwało się cichym głosem, jakby rżeniem, zwróconem do swego wnętrza, poczem podniosło głowę i zarżało tak donośnie, że omal nie skoczyłem wbok z nagłego przestrachu. Tymczasem koń zaczął pocierać głową o moje plecy i wargami dotykał mej twarzy, jakgdyby mnie całował. Położyłem obie ręce na jego szyi, przycisnąłem głowę rumaka do siebie i przyłożyłem usta do jego ucha, by szeptać dalej. Był to znak,

149