Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/21

Ta strona została skorygowana.

— Tego się nie obawiam, gdyż zawiadomię cię, gdzie będę, i będziesz mógł po mnie posłać.
— Posyłać po ciebie nie mogę. Muszę uważać na wiatr poranny i odpłynąć natychmiast, skoro tylko wiać zacznie.
— Wszak przysłanie kogoś do mnie byłoby zwłoką zaledwie kilku minut.
— Nawet tak krótkiego czasu nie mogę marnować.
— Cóż cię teraz tak nagli, skoro przybiłeś do brzegu, chociaż mogłeś jechać dalej?
— Jestem reisem i nie mam obowiązku wyłuszczać ci moich powodów. Chcesz iść, to idź, lecz nie poślę po ciebie. Jeśli zobaczę, że gwiazdy świecą dość jasno, odpłynę nawet przed północą i trudno ci będzie nas dogonić.
— W takim razie muszę poddać się twojej woli i zostać tutaj. Niech ci Allah wynagrodzi uprzejmość, z jaką obchodzisz się z podróżnymi!
Wypowiedziałem te słowa tonem niechęci i umyślnie przybrałem minę niezadowolenia. Na jego twarzy zaznaczył się

166
17