Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/28

Ta strona została skorygowana.

Gdybyśmy nie musieli czekać na muza’bira, mógłbyś, zamiast niego ukraść giaurowi papiery i zanieść je mokkademowi.
Allah, Wallah! Czego ty ode mnie wymagasz! Ten giaur silny jak lew; sam to na sobie poczułem. Pokonał mokkadema, który przecież posiada siłę olbrzyma, potem obalił jego sługę i omal mnie nie pochwycił. Ślad jego pięści ponoszę z miesiąc na twarzy. Za to, że mi w ten sposób zeszpecił ozdobę mojego życia, niech go djabeł na sto kawałków rozszarpie, a duszę jego spali w najsilniejszym ogniu! Nie znam trwogi, a serce moje pełne męstwa, jak serce pantery, ale wyciągnąć nocą papiery z kieszeni takiego zbójcy, tego dokonać nie potrafię, bo nie mam w tem wprawy. To potrafi muza’bir, który umie tysiąc sztuk, a przytem jest najsłynniejszym złodziejem kieszonkowym. Przyjdzie, weźmie papiery i zniknie. Gdy giaur brak ich spostrzeże, niech wtedy robi, co mu się podoba; na dahabijeh ich nie znajdzie.
— A czy wiesz, że ma je przy sobie?

173
24