Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

za wygraną. Polecono mu, aby mi zabrał papiery, i muza’bir mógł przypuszczać, że jeżeli ich nie miałem w portfelu, to prawdopodobnie schowałem do którejś kieszeni. Skoro chciał mnie pchnąć nożem, gdybym się poruszył podczas kradzieży, nie cofnąłby się pewnie przed zamordowaniem mnie później, byle tylko dopiąć swego celu. Należało uważać, czy przypadkiem nie wróci. Musiałem niezwłocznie postarać się o dobre oświetlenie. To też zapytałem reisa całkiem uprzejmie:
— Czy masz pochodnie na statku?
— Nie. Naco to pytanie? — odpowiedział tonem zdumienia.
— Ponieważ sądzę, że musisz mieć coś takiego na wypadek, gdyby kiedyś wypadło oświetlić jasno statek i wodę.
— W takim wypadku stawiamy miskę ze smołą na pokładzie i na tyle okrętu.
— Gdzie są miski?
— Tam na przodzie w komórce.
Wskazał na dziób okrętu, gdzie stała skrzynia z desek, podobna do szafy. Wziąłem bez ceremonji latarnię, poszedłem

41