Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/53

Ta strona została skorygowana.

łem. Ty go schowałeś, reisie, — widziałem. Oddaj go!
— Ja go nie mam! — zgrzytnął.
— Nie? Przypatrz-no się nosowi tego stracha! Czy chcesz także mieć taki? Chcesz poznać moją rękę? Dawaj, albo ci go odbiorę!
Przystąpiłem groźnie do niego, a on się cofnął, sięgnął pod suknię i zawołał szyderczo:
— Mam portfel, ale on nie twój, lecz Nilu. O, patrz!
Wyjął portfel i chciał wrzucić do wody. Byłem na to przygotowany. Jeden szybki skok, jeden chwyt i miałem go w ręku. Stał przez chwilę, jak skamieniały, potem zacisnął pięści i rzucił się na mnie. Podniosłem nogę i kopnąłem go w brzuch tak silnie, że zatoczył się wbok, zachwiał i runął na ziemię.
— Na Allaha, reisie, gwałtu, co za nieszczęście i klęska! — biadał sternik, śpiesząc do swego przełożonego, ażeby mu dopomóc przy wstawaniu. Tymcza-

49