Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/57

Ta strona została skorygowana.

Kiedy stanąłem, by się przypatrzyć tym trzem osobom, przystąpiła jedna z nich bliżej i zapytała:
— Czy to dahabijeh „Es Semek“?
— Tak — odpowiedziałem.
— A ty jesteś podróżnym?
— Tak jest.
— Skąd?
— Jestem Frankiem z Almanji.
— Frankiem? — zawołał z widoczną radością, iż ma przed sobą Europejczyka. — Nie bierz mi tego za złe, że cię zapytam, dokąd zamierzasz!
— Do Siut.
— Tym statkiem? Miej się na baczności!
— Przed kim?
— Przed wszystkimi, w których towarzystwie podróżujesz. Przechodząc tędy, widziałem myszkującego człowieka, którego znam bardzo dobrze. Chciał widocznie podsłuchać, o czem na pokładzie mówiono. Był to muza’bir.
— Był tu na statku, żeby mnie okraść, ale mu się to nie udało.
— Dziękuj Allahowi, że tak się stało!

53