— Bądź szczęśliwy! — odrzekłem lakonicznie, a uprzejmie.
Towarzysze jego skłonili się w milczeniu, na co odpowiedziałem takim samym ukłonem. Następnie zwrócił się przybysz do reisa i zapytał ostro:
— Czy znasz mnie?
— Miałem już kilkakroć szczęście oglądać twoje oblicze — odpowiedział zapytany utartą formułą wschodnią.
— Nie wiem, czy wielkie to było dla ciebie szczęście. Czy niema tutaj jeszcze dwu ludzi?
— Jest sternik i służący dla obcych.
— Nikogo więcej?
— Nie, sijadetak; moi majtkowie poszli do kawiarni.
— No, a czemuż ci dwaj zniknęli? Gdzie się udali? Czy może nadół do szczurów?
Reis nie miał odwagi odpowiedzieć i spuścił głowę.
— A więc tak, tak! Wiem dobrze, czego tam chcą. Zawołaj ich natychmiast, jeśli nie chcesz dostać harapem!
Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/60
Ta strona została skorygowana.
56