musiał nam usłużyć ogniem. Mogło to być cygaro wartości trzech centów, trudno się jednak domyślić, ile ten Egipcjanin istotnie za nie zapłacił. Ponieważ przypatrywał mi się badawczo, nadałem twarzy wyraz zadowolenia i puszczałem dym z najrozkoszniejszą miną w ten sposób, że mieszał się z dymem stojącej obok nas miski ze smołą. Cieszyło go to widocznie, że palę z zadowoleniem, gdyż zapytał mnie tonem chłopca, który darował drugiemu kawałek migdała w cukrze:
— Nieprawdaż, że smakuje?
— Znakomite! — oświadczyłem.
— Powiadają, że koran zabrania cygar. I cóż ty na to?
— Nie mógł ich zabronić, gdyż w czasach, w których powstał, cygar jeszcze nie znano.
Egipcjanin spojrzał na mnie zdziwiony, a potem rzekł:
— Allah! To całkiem słuszne! Niechno mi się z tem teraz kto wyrwie. Twierdzą jednak niektórzy tłumacze koranu, że wogóle tytoń jest zakazany.
Zachowanie się jego uprawniało mnie
Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/62
Ta strona została skorygowana.
58