Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/67

Ta strona została skorygowana.

— Pojedziemy razem. Nie zostaniesz przecież na tej dahabijeh?
— Istotnie, nie mam zamiaru tu zostać, lecz reis nie chce mi zwrócić pieniędzy. Zapłaciłem mu już za drogę aż do Siut.
— Żądałeś zwrotu pieniędzy? Dlaczego? Z jakiego powodu chciałeś ten statek opuścić?
— Hm! Wzgląd na siebie samego nie pozwala mi o tem mówić.
— Czemu?
— Bo byłbym zmuszony zabawić dłużej w Giseh, a nie mam czasu.
— Ale wzgląd na mnie nakazuje ci to powiedzieć. Ostrzegłem cię przed tą dahabijeh, nie wiedząc jeszcze, że zamierzasz statek opuścić. Byłem tak niegrzeczny, że ci pytania zadawałem, nie powiedziawszy wprzód, kim jestem. Muszę to naprawić i uzupełnić. A może już sam odgadłeś?
Spojrzał na mnie bokiem z tak dobrotliwem szelmostwem, iż przeczułem, że go rychło polubię. Nie był to zagorzały muzułmanin; posiadał żywe usposobienie,

63