zdołają przed nim umknąć. Czy chcesz go obejrzeć?
— Jestem nawet bardzo ciekawy.
— Stoi niedaleko stąd, przy brzegu. Musiałem wylądować w Giseh, gdyż pragnąłem pomówić z mudirem. Gdy nadszedł wieczór, przechadzałem się po brzegu, bo takie przechadzki często dobry połów mi dają. I dziś także gruba ryba wpadnie mi w ręce.
— Któż taki?
— Ta właśnie dahabijeh.
— Czyż być może? Ależ ona dopiero dzisiaj wypłynęła z Bulaku!
— Tak, niewolników nie wiezie, ale ja oddawna już śledzę ją i jej reisa. Wnętrze tego okrętu urządzono tak, jak tego potrzeby handlu niewolnikami wymagają. Już ja ten statek znam.
— Przecież nie byłeś jeszcze pod pokładem!
— Pod pokładem nie byłem, ale dlaczego tak przeraziło reisa moje przybycie? Dlaczego sternik zniknął natychmiast w otworze? Chyba tylko w tym celu, żeby tam na dole coś zmienić, albo ukryć.
Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/72
Ta strona została skorygowana.
68