Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/74

Ta strona została skorygowana.

lej, więc przybiję w Siut do brzegu. Odpływam stąd pojutrze; otóż przeniesiesz się na mój statek, oczywiście jako mój gość, gdyż dla zarobku podróżnych nie przewożę. Dobrze?
Kiedym się jakiś czas wahał, podał mi rękę i zawołał:
— Zgódź-że się, bardzo cię o to proszę! Nie ja tobie, lecz ty mnie wyrządzisz przysługę!
— A zatem dobrze, i oto moja ręka. Jadę z tobą do Siut.
— Bardzo chętnie zabrałbym cię i dalej ze sobą, ale skoro masz czekać na przyjaciela, to musisz oczywiście danego mu przyrzeczenia dotrzymać. A teraz opowiedz, co się tu stało!
— To nie wystarczy. Muszę opowiedzieć więcej, opowiedzieć i to, co przedtem zaszło; ty jednak nie będziesz miał czasu wysłuchać mnie do końca.
— Mam dziś dosyć czasu; muszę czekać, dopóki nie nadejdą majtkowie. Ciekawym, dlaczego ten drab wysłał wszystkich swoich ludzi ze statku!
— Tylko z mego powodu.

70