Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/75

Ta strona została skorygowana.

— Tak? Rzeczywiście? To podwaaj moją ciekawość. A zatem od początku! Nie krępuj się! Mój sąsiad, to sternik Sokoła, a tamten z harapem, to mój ulubieniec, prawa ręka. Już niejeden handlarz i właściciel niewolników poczuł na swoim grzbiecie tę moją szybką, ochoczą i dość silną rękę, i w ten sposób poznał moje hasło: „Biada temu, kto krzywdą wyrządza!
Nie opierałem się dłużej i zacząłem opowiadanie od chwili, kiedy mnie Turek zaprosił do kawiarni. Wyraz twarzy reisa effendiny świadczył, że z każdą chwilą rosła jego uwaga i coraz większe było jego zaciekawienie. Nie przerywał mi ani słowem, ani jednym okrzykiem; kiedy jednak doszedłem w opowiadaniu do chwili, w której podsłuchałem reisa, i kiedy powiedziałem mu, co mówili i postanowili, położył mi rękę na ramieniu i przeprosił:
— Wybacz na chwilę! — a zwróciwszy się do „prawej ręki“, dodał: — Śpiesz na naszego Sokoła i sprowadź dziesięciu ludzi, aby obsadzić dahabijeh! Ja przypomnę tej zgrai o dziewięćdziesię-

71