Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/95

Ta strona została skorygowana.

— Nie trudźcie się! Widzę, że uciekł. Nie uważaliście i udało mu się niepostrzeżenie przekraść na brzeg po pomoście. Powinienem was właściwie ukarać, ponieważ jednak nie był to taki zatwardziały łotr, jak ten reis, więc niech ucieka, a wam przebaczam. Teraz zejdźmy znów nadół, aby odebrać pieniądze za podróż.
Poprosił mnie, żebym szedł za nim. Dwóch jego ludzi pochwyciło reisa, aby go zaprowadzić do otworu, reszta została na górze. Przybywszy nadół, zorjentowaliśmy się łatwo przy pomocy światła. Od wnętrza dahabijeh odcięte były zprzodu i ztyłu małe komórki. Zobaczyłem zaledwie dwadzieścia skrzyń i tobołów. Było to uderzające, ponieważ te okręty nie opuszczają Kairu, zanim nie nabiorą pełnego ładunku. W tylnej zamkniętej komórce stała skrzynia z narzędziami. Leżały tam łańcuchy rozmaitej długości, grubości i konstrukcji, wszystkie bez wyjątku przeznaczone na okowanie niewolników. W wielkim przedziale piętrzyły się wysokie składy desek i belek. Oprócz te-

91