Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/214

Ta strona została skorygowana.

ich wsi, znaleźliśmy tylko puste chaty. Od tego czasu Akra koczowali tak daleko, że nie mogliśmy się do nich dostać. Teraz powrócili osady Kilku z naszych wyruszyło na przeszpiegi. Ujrzeli pojmanych. Musimy ich uwolnić. My, chrześcijanie, chcemy użyć podstępu, szyici jednak są za przemocą. Szir Saffi, przywódca szyitów, jutro ma zamiar wyruszyć, my zaś musimy pozostać, bo jutro wypada Święto Różańca. O panie, gdybyś zechciał świętować z nami! Zbudowaliśmy kościołek lecz od lat nie słyszeliśmy kazania.
Święto Różańcowe w dzikim Kurdystanie! Potrząsnąłem rękę starca i powiedziałem:
— Zatrzymam się u was, i spędzę święto razem z wami. Usłyszycie kazanie.
— Kazanie? — zapytał prędko. — Czy jesteś duchownym, sihdi?
— Nie. Pomimo to, pokrzepię was słowami, których serca wasze łakną. Teraz poprowadź nas do wsi, bo już wieczór prawie zapadł.
Droga była tak stroma, że musieliśmy zsiąść z koni i prowadzić je za cugle. Przebywszy las ujrzeliśmy przed sobą obszerną dolinę. Pośrodku płynął strumień; przepoławiał wioskę. Między chatami z naszej strony stała jedna, wyższa od innych, na szczycie której wisiał mały dzwon, — był to widocznie kościołek. Również na przeciwległym

214