Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/237

Ta strona została skorygowana.

dok — — niezwykły w dzikim, mahometańskim Kurdystanie!
Zabrzmiał dzwon i stary, majestatyczny Salib zawołał:
Hai alas Salih, ya Muminin! — O wierni, czas na modlitwę!
Spełniał moją prośbę. Były to słowa, których używa muezzin, wzywając mahometan na modły. Chociaż byliśmy chrześcijanami, posłuchaliśmy wezwania, najbardziej nadającego się na dzisiejsze święto. Znali je wszyscy. Posłużyło mi podczas kazania za najlepszą podstawę do wykazania błędów islamu.
Teraz zgromadził się, kto żyw, przy wzniesieniu. Przystąpiłem do ambony, zdjąłem turban i obnażyłem głowę. Wszyscy poszli za tym przykładem.
Rozpocząłem kazanie.
Mówiłem może godzinę bez żadnego przygotowania. Opowiadałem o swoich przygodach, o niebezpieczeństwach, z których zawsze wychodziłem cało, dzięki pobożnej ręce Opatrzności. Częstokroć zmuszony byłem przerywać, gdyż moje opowiadania o potędze modlitwy tak przemawiały do prostych słuchaczy, że wybuchali płaczem. Byłem wzruszony, oczy zachodziły mi rosą.
Nietylko dla moich gospodarzy, lecz i dla mnie niezapomniany był to wieczór.
Po kazaniu nastąpiła uczta świąteczna, przy

237