Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/258

Ta strona została skorygowana.



Wraz z Winnetou, wspaniałym wodzem Apaczów, którego wszyscy moi czytelnicy znają bardzo dobrze, bawiłem u przyjaciół­‑Indjan, z tamtej strony gór, na polowaniu jesiennem na bawoły, a następnie przeprawiłem się z nim przez góry i, mimo późnej pory roku, pojechaliśmy naukos przez cały Wyoming aż do fortu Niobrara w Nebrasce, gdzie zastała nas zima. Ponieważ często zjawiali się tu Siouxowie, którzy niesłusznie uważali nas za wrogów zaciętych, nie kwapiliśmy się oczywiście z wymienianiem swoich imion. Bądź co bądź, byliśmy zadowoleni, że nikt nie wiedział o obecności Winnetou i Old Shatterhanda. Ponieważ ubiory myśliwskie mieliśmy nader zniszczone, a droga nasza prowadziła na cywilizowany Wschód, więc kupiliśmy w forcie przyzwoite ubrania z ciepłych materjałów zimowych, a ponadto grube pledy. W tym stroju bynajmniej nie wyglądałem na westmana, a że nazwałem się Mr. Beyer, Winnetou zaś ode mnie się nie oddalał, przeto nazywano go „Indjaninem Mr. Beyera“.
W forcie Niobrara byliśmy całkowicie zaśnieżeni; cały obszerny ten kraj został odcięty od reszty świata.