Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/264

Ta strona została skorygowana.

paść na Burningów, czy też żeby wcześniej przybyć do fortu Hillock? Jedno i drugie było możliwe. Odpowiedź miały przynieść najbliższe godziny. Jeśli ślady wykażą, że Grinder i Slack przegonili Burningów, to obawy moje okażą się płonne.
Cwałowaliśmy w galopie przez równinę, wciąż koło trzech śladów, nie spuszczając z nich oka. Minęła jedna godzina i druga, aż Winnetou spiął konia ostrogami i rzekł pewnym głosem:
— Obaj mężowie, którzy nazywają się Burningami, są zgubieni. Dziś w nocy ich zamordują.
Skinąłem głową, ponieważ podzielałem jego mniemanie. Dodał:
— Odległość między obu śladami wynosi godzinę. Przez osiem mil wcale się nie zmniejszała, a zatem Grinder i Slack nie chcą jeszcze przegonić Burningów, ale dosięgnąć ich dopiero w nocy i zamordować.
Panie Boże! — krzyknąłem. — Nie możemy już śpieszyć z pomocą!
Howgh! — potwierdził. — Nie będziemy mogli tak prędko ich dogonić, gdyż za dwie godziny zapadnie mrok, a wówczas nie zobaczymy już śladów. Mimo to gońmy co koń wyskoczy i błagajmy Wielkiego Manitou, aby ochronił obu braci!
Czy już odczułeś lęk przedśmiertny, drogi czytelniku, prawdziwy, straszliwy, okropny lęk przedśmiertny? Chyba nie! Co się mnie tyczy, to i ja nie odczułem, aczkolwiek często śmierć zaglądała mi w oczy; nigdy

264