zobacz, czy Muntefikowie z końmi bardzo się oddalili?
Posłuchał wezwania, a ja ukląkłem przy Halefie, by go zbadać. Leżał nie martwy, lecz ogłuszony; rana, silnie krwawiąca, nie była na szczęście niebezpieczna. Mogliśmy więc bez troski czekać na ocknięcie się nieboraka. Teraz dopiero spostrzegłem, że brakło jednego z nas.
— Gdzie jest Mesud? — zapytałem. — Nie widzę go tutaj!
— Sihdi! Miałeś rację, ostrzegając kilkakrotnie! — odpowiedział Omar. — Mesud, brat mojej żony, nie żyje! Zakłuły go i obrabowały te psy przeklęte, Muntefikowie!
— Boże! Czy to prawda?
— Tak! Znaleźliśmy jego trupa!
— Przeczułem to, gdy usłyszałem wasze krzyki. Niestety, nie zwrócił zatem uwagi na moją przestrogę!
— Na nieszczęście! Podczas, gdy klęczeliśmy zatopieni w modlitwie do Ibn Risaa, — bodaj był się nie narodził. — szeik zwabił biednego Mesuda pod jakimś pozorem na ustronie. Usłyszawszy nagle jego głos wzywający pomocy, pospieszyliśmy natychmiast. Szukaliśmy go, aż wreszcie znaleźli w kałuży krwi. Serce miał przeszyte nożem! Pieniędzy nie było! Poczęliśmy krzyczeć, ile tchu w piersiach, i pospieszyliśmy ku koniom. To spłoszyło morderców i uratowało ci życie! — Oni jednak uciekli!
— Tymczasem, lecz nie na zawsze; — możesz mi ufać! Pierwej nie opuścimy Szatt el Arab, zanim nie wyrównamy rachunku z szeikiem Abd el Kahirem! Gdzie leży Mesud ben Hadżi Szukar? — Prowadźcie
Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/98
Ta strona została skorygowana.
98