Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

rok. Twój opór dowodzi tylko, żeś nie jest bez winy.
Wohkadeh pojął, że musi ustąpić. Wzbraniał się dotychczas, aby wywrzeć wrażenie na przeciwnikach wodza.
— Skoro tak mniemasz, zastosuję się do nakazu, — rzekł. — Moja sprawa jest słuszna. Mogę spokojnie oczekiwać waszego wyroku i do tego czasu oddaję się w wasze ręce.
Zszedł z konia i złożył broń u stóp wodza, który szepnął coś na ucho najbliższym wojownikom. Ci natychmiast wyciągnęli rzemienie, aby spętać Wohkadeha.
Uff! — zawołał młodzieniec gniewnie. — Czyż mówiłem, że pozwalam wam na to?
— Biorę sobie to pozwolenie! — odezwał się wódz. — Zwiążcie go i połóżcie samego w kącie, aby nie mógł się porozumieć z białymi jeńcami.
Cóżby pomógł opór? Wohkadeh musiał się poddać losowi. Związano mu ręce i nogi i złożono w kącie. Dwóch Siouxów usiadło na straży.
Stary wojownik podszedł do wodza i rzekł:
— O wiele więcej zim przeszło nad moją głową, niż nad twoją, dlatego nie gniewaj się, że zapytam, czy masz istotnie powody do uznania Wohkadeha za zdrajcę?
— Odpowiem ci, bo jesteś najstarszym

111