lecz skała. Byłem już tam i byłbym wielce zdumiony, gdyby nasi uciekinierzy nie zajrzeli do wnętrza tego pałacu. Jest to — — do licha!
Zeskoczył z konia i zaczął badać twardy grunt bazaltowy. Natknął się bowiem na trop Siouxów.
— Jechało tędy wielu ludzi i to przed niespełna godziną — rzekł. — Lękam się, że to byli Sioux-Ogallalla. Któż mógł tędy ciągnąć w takiej sile, jeśli nie oni? Ten dom wygląda podejrzanie. Rozdzielimy się, aby go otoczyć.
Pomknęli galopem naprzód. Otoczyli skałę i Old Shatterhand sam udał się do wnętrza. Zarządził, aby, skoro da kilka wystrzałów, wojownicy pośpieszyli za nim.
Trwało dosyć długo, zanim powrócił. Wyraz jego twarzy był poważny i zatroskany.
— Nie możemy tracić ani chwili czasu, — oświadczył — gdyż Sioux-Ogallalla schwytali białych oraz Wohkadeha, i uprowadzili przed jaką godziną.
— Czy aby mój biały brat wie o tem dokładnie? — zapytał Ogniste Serce.
— Tak. Widziałem ślady i zbadałem dokładnie. Gruby Jemmy zostawił mi znak i ufam, że znajdziemy jeszcze sporo takich znaków.
Pokazał strzępek futra, znaleziony na podwórzu. Było na nim tylko pięć czy sześć wło-
Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.
123