Wódz poprzednio nachylił się nad brzegiem otchłani i spuścił lasso, żeby zmierzyć, jak głęboko należy umieścić obu skazańców. Potem przymocowano oba lassa do krawędzi krateru, a drugiemi końcami związano Marcina i Wohkadeha w ten sposób, aby dokładnie dosięgnęli wyznaczonej głębi.
Poczuwszy drżenie ziemi, Indjanie czem prędzej się cofnęli. Tylko dwaj pozostali przy kraterze, aby spuścić obu jeńców, skoro tylko szlam zacznie się podnosić. Były to chwile straszliwego oczekiwania. — —
A Old Shatterhand? Czemu nie przybywał?
Z największą uwagą skupił spojrzenie na ruchach Ogallalla. Kiedy zobaczył, jak zaprowadzono Wohkadeha i Marcina ku otchłani, zrozumiał odrazu wszystko.
— Zamierzają ich powoli wpuścić do krateru! — rzekł do Indjan. — Musimy natychmiast pośpieszyć z pomocą. Szybko! Śpieszcie pod ukryciem drzew do miejsca, gdzie rzeka przepływa przez las. Sadźcie tam pełnemi susami i pędźcie dalej w galopie. Wyjcie potem na całe gardło i wpadnijcie co mocy na Ogallalla.
— Czy ty z nami nie pójdziesz? — zapytał olbrzymi przywódca Upsaroca.
— Nie. Nie powinienem. Muszę tutaj pozostać i zważać, aby przed waszem przy-
Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/147
Ta strona została uwierzytelniona.
145