Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy mój brat chce zejść nadół? — zapytał Oihtka-petay Apacza.
— Tak. Niema innej drogi.
— Czy ziemia się nie załamie?
— Może się to łatwo zdarzyć, jeśli nie będziemy ostrożni. Winnetou, kiedy był tutaj dawniej z Old Shatterhandem, dokładnie zbadał tę miejscowość. Gdzie niegdzie skorupa ziemi nie jest grubsza nad szerokość dłoni. Ale Winnetou pojedzie na czele. Jego rumak jest mądry i ominie niebezpieczne miejsca. Niechaj moi bracia jadą za mną!
Zapędził konia do brzegu i pozwolił mu zejść nadół. Indjanie, ociągając się, poszli za jego przykładem. Skoro zobaczyli, jak koń Winnetou ostrożnie badał kopytem miejsce, zanim postąpił krok naprzód, zdali się całkowicie na kierownictwo Apacza.
— Moi bracia niech jadą powoli gęsiego, — rozkazał — aby ziemia nie dźwigała zbyt wielkiego ciężaru. Skoro koń zacznie się zapadać, jeździec powinien natychmiast spiąć go cuglami i cofnąć.
Na szczęście obyło się bez wypadku. Przebyto miejsca nader niebezpieczne i wreszcie dojechano do rzeki. Woda była nagrzana; powierzchnia połyskiwała niebiesko i zielono, jak oliwa, podczas gdy nieco dalej przezroczyste i jasne fale uderzały o brzegi. Tu właśnie przeprawiono się

157