dle — napróżno! Nie zdołał się wydostać z objęć Franka.
Baumann był spętany, — nie mógł się uwolnić — lecz zachęcał Franka, aby trzymał mocno wroga. Dzielny Sas odpowiedział, aczkolwiek sapał z wysiłku:
— Dobrze! Obejmuję go jak boa constrictor i nie puszczę, póki mi płuca nie pękną.
Ogallalla nie panował nad koniem, który biegł wolniej. Dzięki temu Jemmy, a potem i Davy zdołali go dopędzić. Grubas zbliżył się do Baumanna i nożem Boba przeciął mu więzy.
— Halloo, wygrana! — krzyknął. — Wyrwij master cugle czerwonemu z ręki!
Baumann pośpieszył, lecz nie starczyło siły. Jemmy chciał mu nóż podać, ale nie mógł, gdyż wrogowie zauważyli, w jakiej sytuacji znalazł się wódz. Dwaj Ogallalla natarli teraz ze wściekłością na grubasa, a trzeci zamierzył się na Franka. Wszelako Davy uderzył konia między uszy. Wierzchowiec pomknął jak strzała i znalazł się obok Indjanina. Davy schwytał czerwonego za kołnierz, wyrwał z siodła i cisnął na ziemię.
— Hura! Alleluja! — krzyknął Hobble-Frank. — To był ratunek w ostatniej chwili niebezpieczeństwa. Ale teraz co prędzej łapaj master wodza za czub, bo nie podołam!
Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.
167