— Na jakiej podstawie? — zapytał Old Shatterhand.
— Wohkadeh był obecny przy kradzieży dokonanej przez kilku Siouxów-Ogallalla na Upsaroca. Przybywaliśmy z góry, zwanej przez białych Grzbietem Lisa, i przeprawialiśmy się przez północny dopływ rzeki Cheyenne, w miejscu, gdzie dopływ przemyka się między Potrójnemi Górami, a górami Inyancara. Jadąc między rzeką a górą, skręciliśmy za skraj lasu i zobaczyli dziesięciu czy ośmiu czerwonych, którzy się kąpali w wodzie. Ogallalla odbyli krótką naradę. Kąpiący się byli Upsaroca, a więc wrogami. Postanowiono zatem, aby ich jak najbardziej shańbić.
— Do licha! — krzyknął Old Shatterhand. — Nie zamierzano ich chyba ograbić z największej świętości, z leków?
— Mój biały brat odgadł! Sioux-Ogallalla pod osłoną lasu skradli się do miejsca, gdzie stały konie Upsaroca. Tam leżała również odzież, broń i leki. Ogallalla zeszli z koni i dokonali kradzieży.
— Czy nie było strażnika przy rzeczach?
— Nie. Upsaroca nie przypuszczali, że oddział wrogich Ogallalla dotrze do tego miejsca. Ogallalla zrabowali konie, leki, większą część odzieży i broni. Następnie dosiedli rumaków i odjechali galopem. Przy podziale łupu Wohkadeh otrzymał koszulę myśliwską. Wszelako nie chcąc
Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.
46